Od mojej ostatniej podróży minęły 3 miesiące, zdecydowanie za dużo! Pora zatem wyruszyć w drogę. Tym razem nie tak daleko, bo do Budapesztu – stolicy Węgier. Muszę przyznać, że stęskniłam się za tą nutką adrenaliny i podekscytowania, która towarzyszy mi w odkrywaniu nowych miejsc. Czy to skradło moje serce? Chodźcie się przekonać.
Transport, nocleg, metro, koszty
Na początek kilka informacji praktycznych. Do Budapesztu dostałyśmy się Polskim Busem z Krakowa. Podróż trwa 7h, ale wybierając kurs w nocy znacznie szybciej mija ten czas. Regularny koszt biletów w dwie strony to ok. 80zł, jednak PolskiBus często wprowadza promocję, w której można zdobyć bilety za 40zł – AKTUALNIE DOSTĘPNE!
Jeśli chodzi o nocleg, zdecydowałyśmy się na apartament typu studio (czyli można powiedzieć, że po prostu kawalerka) w BPR Central Passage Apartments, który rezerwowałyśmy przez Booking.com. Przeliczając, wyszło nam 17,5 euro za osobę za noc. Obiekt mieści się w ścisłym centrum przy ulicy Kiraly Utca, ogólnie byłyśmy zadowolone i możemy śmiało polecić.
Po mieście poruszałyśmy się głównie pieszo – wbrew pozorom wszystkie główne punkty są relatywnie blisko siebie. Korzystałyśmy też kilka razy z metra. Są przewidziane bilety 24 oraz 72 – godzinne, jednak jeśli nie planujemy często z niego korzystać – najlepszą opcją będzie zakup pakietu 10 biletów. Po przeliczeniu 1 bilet kosztuje niecałe 5zł.
Zwiedzanie
Zaczynamy od ulicy, przy której mieszkałyśmy i kierujemy się w stronę największych atrakcji Budapesztu.
Jest i on! Most Łańcuchowy oraz Buda Castle. Przy okazji wspomnę, że kiedyś miasto było podzielone na dwa osobne: Buda oraz Pest, a łączył je właśnie Chain Bridge. Obecnie główną, turystyczną częścią miasta jest Pest, a po stronie Buda interesujące jest tylko (i aż) wzgórze, z którego rozpościera się niesamowity widok. Szczególnie w nocy!
Nie mogło zabraknąć małej sesji w tym miejscu. Zdjęcia są takim mixem z kilku różnych dni, z racji pogody, która początkowo nie sprzyjała – miasto wyglądało bardzo ponuro. Nie układam zatem zdjęć w kolejności chronologicznej, bo byście szybko uciekli z bloga!
Po przejściu mostu na stronę Buda mamy możliwość wjechania na wzgórze kolejką (na zdjęciu z lewej strony), jednak wg mnie się to nie opłaca, bo kosztuje ok. 18zł, a nie jest to naprawdę długi odcinek idąc na nogach. Wiadomo też, że wybierając opcję pójścia pieszo, możemy zrobić dużo pięknych zdjęć po drodze. Ok, docieramy na górę.
Najlepiej przyjść chwilę przed zmrokiem, by za jednym razem zobaczyć panoramę miasta „za dnia” i w nocy. Zobaczcie, jak niesamowicie wyglądają wszystkie zabytki, gdy są oświetlone.
Powyżej widok na Most Łańcuchowy oraz Parlament (a z samej prawej strony jeszcze Bazylika, którą później zobaczycie), zaś na poniższym zdjęciu widok na wzgórze, gdzie na szczycie znajduje się Statua Wolności.
Dopiero gdy nastał zmrok zrozumiałam, dlaczego ludzie uwielbiają to miasto. Spod Buda Castle warto przejść się dalej, pod Basztę Rybacką. Stamtąd mamy z kolei piękny widok na Parlament.
Będąc jeszcze po stronie Buda, mogę polecić idealne miejsce na instagramowe „coffee with a view” – zaraz naprzeciwko Parlamentu. Muszę przyznać, że ten deser jest jednym z najlepszych, jakie w życiu jadłam! Cena takiego zestawu to ok. 25zł, z tego co pamiętam. Jak na takie miejsce? Nie jest drogo w Budapeszcie. Nazwy lokalu niestety nie pamiętam, jednak załączam zdjęcie. Znajduje się tuż przy przystanku tramwajowym.
No to chodźmy na drugą stronę, zobaczyć bliżej Parlament.
Muzeum znajdujące się tuż obok Budynku Parlamentu:
Na chwilę wracamy jeszcze nad Dunaj. Na poniższym zdjęciu buty, które są symbolem Holokaustu.
A tak prezentuje się zwiedzana wcześniej Baszta Rybacka (najwyższy punkt na zdjęciu):
Idąc spacerkiem od Parlamentu, mijamy kolejne punkty historyczne:
aż docieramy pod Bazylikę św. Stefana.
Miasto zwiedzać można również autobusami, które nie sposób przeoczyć. Wszędzie są osoby, które nakłaniają do skorzystania z tej opcji. Koszt to bodajże 30e za 24h. Jednak tak jak już wspomniałam, wszystkie atrakcje Budapesztu są w miarę skupione i spokojnie można zwiedzać miasto pieszo 🙂
Gdzie zjeść w Budapeszcie?
Miejsce, które nam przypadło do gustu to Drum Cafe znajdujące się przy Dob Utca. Jest pysznie i tanio. Tradycyjne dla kuchni węgierskiej: langosz oraz gulasz.
Miejscem oddalonym od centrum, do którego warto udać się metrem, są termy Szechenyi:Niedaleko od nich znajduje się Vajdahunyad Castle:
Oraz Plac Bohaterów:
W ciągu dnia nie sposób zrobić sobie zdjęcie przy umieszczonym napisie. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego ludzie siadają na tej konstrukcji i robią zdjęcia z bliska. Przecież wtedy nie wiadomo, że to litery od słowa „Budapeszt”. Jednak nie ma tego złego… Wieczorem jest mniej tłoczno, a napis pięknie jest podświetlony.
Pozostając w temacie napisów, w moim odczuciu ten z centrum jest znacznie fajniejszy. Taki instagramowy.
Znajduje się on tuż przy Sziget Eye.
Co jeszcze zostało nam do zobaczenia w Budapeszcie?
Plac przy Deak Ferenc:Opera Narodowa:
Muzeum terrroru:
Great Market Hall:
Możemy też zadzwonić z jednej z charakterystycznych budek telefonicznych w Budapeszcie:
Wielka Synagoga:
Możemy też skoczyć na pizzę (najlepsza jaką kiedykolwiek jadłam!) do lokalu Pizzica przy Nagymezo Utca. A wieczorem do obowiązkowego na mapie Budapesztu „ruin pubu” Szimpla Kert. Piwo jak dla mnie wcale nie najlepsze, ale szczególnym znawcą nie jestem. Zdecydowanie w Budapeszcie wolę tradycyjne wino Takji!
Nie byłabym sobą, gdybym w całym mieście nie dostrzegła hiszpańskich elementów:
To taki mały akcent humorystyczny na koniec. Myślę, że wyczerpałam już temat, a sam post okaże się dla Was pomocny! Dajcie znać koniecznie, czy wybieracie się do Budapesztu, a może już byliście? Jakie wspomnienia? Na mnie to miasto robi wrażenie w nocy i nie zamieniłabym na nie Krakowa. Odpowiadając na pytanie ze wstępu, mojego serca nie skradło. Tak naprawdę zostało ono na Majorce. Za jakiś czas będzie post z tej pięknej, słonecznej wyspy 🙂