Znalazł się i czas na szybkie zakupy w Penneys.
Żegnamy miasto i wyruszamy szlakiem.
Pierwszy przystanek. Mamy ten komfort, że podróżujemy autem i zatrzymujemy się tam, gdzie chcemy.
Jest i pierwszy widok na ocean!! Telefon wiernie w ręku, bo dzielnie dla Was snapowałam!
Przemierzając kolejne kilometry…
Docieramy do pierwszej, kamienistej plaży. Nie zatrzymujemy się tam na długo, szukamy czegoś więcej.
Zajeżdżamy na parking, który jest równocześnie tarasem widokowym. A jest na co patrzeć!
Ale komu w drogę…
Ten kolor… po prostu się zakochałam <3
Tak jak pisałam na Instagramie… na tej plaży to ja mogę zamieszkać.
Krajobraz już znacząco się zmienia.
Podróż przez tunele. Co najlepsze, nie ma żadnych znaków.
A kto to tu przyszedł?
Jedziemy dalej, już niewiele nam zostało. Ale za chwilę znów się zatrzymujemy.
Oczu nie mogę nacieszyć, kocham te zdjęcia.
Kierujemy się już z powrotem do domu. Póki co, jedziemy całkiem przyzwoitą drogą, jednak za chwilę…
A po drodze dopadł nas jeszcze korek! Taki na 15 min w miejscu. Tego nawigacja nie przewidziała. Ale patrzcie, jak ładnie pozują! 🙂